Porcję rosołową dokładnie opłukać, włożyć do większego garnka i zalać zimną wodą (jeśli mięso i kości zajmują nam 1/3 garnka, wtedy wody należy dolać do wysokości 3/4). Dodać liście laurowe, ziele angielskie i pieprz w ziarenkach. Postawić na średnim ogniu, doprowadzić do wrzenia i natychmiast zmniejszyć ogień, aby wywar bardzo delikatnie wrzał. Na powierzchni powinny unosić się delikatne i niewielkie bąbelki. Podczas wrzenia z powierzchni zbierać łyżką cedzakową tzw. szumy, ale tylko te ciemne. Należy pamiętać, że to jest ścięte białko i całkowite pozbawianie ich wywaru sprawia, że wyrzucamy cenny składnik.
Po około 30 minutach do garnka dołożyć obrane warzywa (w całości, jedynie seler można przekroić na pół). Jeśli jest taka potrzeba, dolać zimnej wody. Wywar doprowadzić do wrzenia i nadal gotować bardzo delikatnie. Gdyby okazało się, że zaczął nam gotować się zbyt mocno, wtedy można wlać odrobinę zimnej wody. Wbrew obiegowej opinii nie spowoduje to zmętnienia rosołu, lecz wręcz przeciwnie, rosół może wyklarować się lekko dzięki takim własnie zabiegom. Sól wsypujemy pod koniec gotowania, gdyż zamyka ona pory i mięsa, i warzyw, przez co mniej smaku oddają wywarowi.
Rosół, aby był esencjonalny i aromatyczny, powinien gotować się około-3 godziny.
Nadmiar tłuszczy można zebrać z powierzchni dużą łyżką. Jeśli zależy nam na niemal całkowitym odtłuszczeniu rosołu, wtedy można wystudzić go zupełnie i zebrać zastygnięty już tłuszcz.
Taki rosół proponuję podać ze szczypiorkowymi kluseczkami.
Jajko roztrzepać dokładnie z mąką, solą i odrobiną pieprzu. Ilość mąki uzależniona jest od konsystencji klusek. Powinna wyjść konsystencja gęstej śmietany. Na końcu dodać szczypiorek i wymieszać. Małą łyżeczką nakładać kluseczki na osolony wrzątek. Gotować około minuty od wypłynięcia. Podawać od razu po ugotowaniu.
Polecam Wam również tradycyjny niedzielny rosół, z kurczaka i wołowiny, jaki bardzo często podaję w niedzielę. Do takiego rosołu koniecznie musi być domowy makaron, na który mój przepis znajdziecie przy okazji tego wpisu.