Szczaw – przechowywanie, przetwory. Gdzie i kiedy go zbierać, aby był najlepszy.
Zupa szczawiowa – mało kto jej nie lubi. Z gotowanym jajkiem, zabielona dobrą śmietaną…mmm…pyszna! Najprościej jest kupić słoiczek szczawiu w sklepie i chyba większość tak robi. Nie tak łatwo znaleźć polny szczaw, który będzie rósł z daleka od ulicy i na pewno będzie bez zanieczyszczeń. Można też posiać go w ogródku lub kupić od znajomego działkowca. Nie jest więc niemożliwe zrobienie własnych zapasów szczawiu na zimę.
Kiedy mieszkałam w mieście, to czasami jechałam na rynek i kupowałam taki ogrodowy szczaw. Jednak rzadko mogłam go dostać, więc pozostawały sklepowe słoiczki. Nie znalazłam jednak takiej firmy, która sprzedawałaby szczaw idealny. Zgrzytający piasek, kawałki łykowatych gałązek, czasami dość mocno rozwodniony. Mało to wszystko apetyczne, prawda?
W tym roku postanowiłam sama zrobić zapas szczawiu. Niedaleko mojego domu, daleko od drogi, rośnie go sporo. Grzechem byłoby nie wykorzystać takiej okazji. Fakt, zeszło mi na to wiele godzin. Samo nazbieranie to pestka, ale potem przebrać go, umyć dokładnie, rozdrobnić… Nieważne! Zupa z takiego szczawiu to niebo w gębie!
Kiedy najlepiej zbierać szczaw i jak sprawnie go czyścić?
Szczaw najlepiej zbierać wczesnym rankiem. Zanim słońce mocno przygrzeje, które może “zmęczyć” i listki szczawiu, i zbierającego. Takie zebrane wcześnie rano są jędrne i nie zwiędną zanim doniesiemy je do domu.
Pierwszą czynnością jest przebranie szczawiu i oddzielenie trawy, ewentualnych listków innych roślin czy większych zanieczyszczeń. Szczawiu nie zbiera się po jednym listku, więc przy okazji łatwo można zerwać i to, co potem do zupy nie nada się.
Przebrane liście szczawiu należy dokładnie wypłukać pod zimną bieżącą wodą. Potem porządnie odsączyć z wody. Można go przechować na dwa sposoby.
Przetwory ze szczawiu
Szczaw gotowany w słoikach
To chyba najpopularniejsza metoda. Umyty szczaw należy pokroić na mniejsze kawałki – takie jakie lubimy mieć potem w zupie. W dużym garnku zagotować wodę z solą. Wody nie powinno być za dużo, ma ona tylko za zadanie pomóc nam sparzyć liście szczawiu. Na 1 litr wody wystarczy dodać 2 płaskie łyżeczki soli. Kiedy woda będzie wrzała dorzucać partiami szczaw i mieszać często. Pod wpływem temperatury liście będą zmniejszać swoją objętość kilkukrotnie. Gotować przez około 2 minuty.
Do wcześniej wyparzonych słoiczków nakładać porcje ugotowanego szczawiu. Słoiczki zakręcać i pasteryzować przez kilkanaście minut.
Szczaw mrożony
Jest mniej popularny, jednak coraz więcej osób właśnie w taki sposób go przechowuje.Można przechowywać szczaw który został wcześniej obgotowany w jak najmniejszej ilości wody. Musi on być wystudzony, a następnie przełożony do woreczków strunowych lub pudełek. Świeży szczaw również nadaje się do mrożenia. Należy go jednak wcześniej umyć, odsączyć z wody i jak najdokładniej osuszyć. Liście przełożyć do woreczków lub pudełek. Można przedtem pokroić lub zamrażać w całości. Jeśli mrożone liście będą suche, wtedy przed włożeniem ich do zupy, bardzo łatwo można je połamać w dłoniach.
Sami widzicie, że przygotowanie zapasów szczawiu na zimę nie jest trudne. Wymaga tylko trochę czasu i cierpliwości. Zupa ze szczawiu jest pyszna i bez porównania lepsza niż zupa ze szczawiu-z-niewiadomo-czym. Przygotowując porcje do słoików lub do zamrożenia odmierzajcie ilości na jeden raz. Pamiętajcie także, że szczaw rosnący dziko jest znacznie intensywniejszy w smaku niż ten ogrodowy.
O tak- zjadłabym szczawiową. W słoikach nie lubię ale taki mrożony jest super. Robimy z Mamą coś w rodzaju “brykietu” i od razu porcjujemy. Pycha!
Bardzo lubię szczaw. Miałaś świetny pomysł, aby napisać o jego prawidłowym przechowywaniu. Wiele osób ma z tym problem
Wieki nie jadłam. Jak pracowałam w laboratoeium zs miastem, to mieliśmy na ogrodzie dużo szczawiu i zbieraliśmy go na zupę. A teraz nie mam takiego miejsca. Ale bym zjadla…
No jednak szczaw to nie do końca moja bajka, ale zupę nawet lubię. Nie mamy tyle szczawiu, aby go przechowywać. Natomiast zajmuje się tym moja mama, bo ma więcej możliwości. Ale dziękuję za wszystkie porady, przydadzą się na przyszłość. 😀
Nie jadłam takiej zupy już wieki, pamiętam jak moja mama robiła zupę szczawiową z jajkiem.. pycha ! Smak dzieciństwa
Właśnie przymierzam się do pierwszej szczawiowej w tym sezonie. Jadłam już bardzo pyszną pod Nałeczowem -także z jajkiem poszetowym, ale domowa też musi być.
Szczawiu ostatnio nie konserwuję na zimę. Może go zamrożę, jeżeli zdołam narwać za miastem.
Przyznam, że choć zupę szczawiową z jajeczkiem lubię to jednak widok “kupki” w słoiku odstrasza, poważnie jest albo pełna łykowatych śmieci, albo zmiksowana tak, że przypomina wyglądem i kolorem “rozwolnienie” br… Powinnam rzeczywiście pomyśleć i sama zrobić, szczaw na bazarku bez problemu kupię, dzięki za inspirację!
Same cenne informacje Małgosiu 🙂 ja niestety kupuje gotowy szczaw jak jestem w kraju bo tu w Norwegii go nie mam, a żeby znaleźć gdzieś na polu to graniczy z cudem jak tu same skały 🙂