2,2K
Nie pchaj palca między drzwi, nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy, co komu do domu, jak dom nie jego? – powiedzonek można mnożyć i mnożyć. Chodzi o to, aby po prostu nie wtrącać się tam, gdzie nie trzeba. I myśleć odrobinę więcej…bo myślenie nie boli.
Każdemu z nas zdarza się skomentować życie innych, nie zaprzeczajcie, że nie. Każdy z nas w pewnych sytuacjach uważa, że wie lepiej jak ktoś inny powinien żyć, prawda? Ale czy mamy prawo osądzać innych? Tym bardziej, nie znając wszystkich szczegółów danej sytuacji? Czy mamy prawo obrażać i atakować? Pytania teoretycznie retoryczne. Tylko teoretycznie, niestety.
Jakże łatwo jest czasami zniszczyć więzi międzyludzkie bezmyślnymi słowami. Jakże trudno potem odbudować to, co się w ten sposób zniszczyło. Rzucamy jedno zdanie, potem drugie, trzecie… Adrenalina buzuje, musimy przecież być górą. Ja wiem lepiej! Jestem mądrzejszy, dojrzalszy! Naprawdę? Dojrzałość to nie jest wiek wpisany w dowodzie osobistym. Dojrzałość to nie jest macierzyństwo czy ojcostwo ani pozycja zawodowa. Dojrzałość to umiejętność rozmawiania i słuchania jednocześnie; to szacunek dla drugiego człowieka i jego wyborów; to widzenie czegoś więcej niż czubek własnego nosa… Dojrzały człowiek dyskutuje bez podnoszenia głosu, bez używania obelg, bez poniżania i obrażania. Pozwala drugiemu człowiekowi na inne poglądy i własny sposób na życie. Bo drugi człowiek ma prawo do życia w taki sposób jak jemu się podoba, a nie nam. My nie przeżyjemy za kogoś życia, a ktoś nie przeżyje naszego za nas.
Wszyscy mówimy o tolerancji, o szacunku, o tym jak bardzo tych wartości brakuje nam w życiu. Dlaczego jednak sami nie umiemy szanować i tolerować? Myślę, że umiemy ale tylko pod warunkiem, że inni żyją zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Nie jest tak?
Znam (hmmm…a może znałam?…) pewną kobietę. Bezpośrednia, dość apodyktyczna, nerwowa, z wiecznie zaciętą miną, nie wróżącą nic dobrego. Osoba niezbyt lubiana przez otoczenie, przez niektórych szczerze znienawidzona. Powiedziała kiedyś do mnie, że zdaje sobie sprawę jak ją ludzie odbierają, ale ma to gdzieś, nie zamierza się zmieniać, bo jest jaka jest i inni powinni ją taką akceptować. No cóż…Szacunkiem do innych nie można tego nazwać. Tym bardziej, że ta sama osoba uwielbia ingerować w życie innych, narzucać swoje zdanie, krytykować i obrażać. I swoje podejście argumentuje własnie dojrzałością 🙂 Czyż to nie jest hipokryzja? 🙂 Klasyczny przypadek filozofii Kalego: Kali ukraść krowę – dobrze. Kalemu ukraść krowę – źle.
Bądźmy dojrzali, szanujmy innych i siebie. Bo tak naprawdę to wtykając nos w nieswoje sprawy możemy sami sobie zrobić krzywdę, a paluszki wtykane między drzwi można sobie przytrzasnąć 😉 Staram się w życiu stosować metodę zdrowego rozsądku: kiedy jestem wkurzona (a dużo trzeba, aby wytracić mnie z równowagi), to nie wdaję się w dyskusję, nie piszę maili, nie wystukuję sms’ów. Czekam aż emocje opadną, bo w nerwach można palnąć coś, czego potem samemu się żałuje. Pomijam już sytuacje, że można napisać coś, co ktoś potem wykorzysta przeciwko nam. No i głupka, pieniacza i kogoś niezrównoważonego łatwo z siebie zrobić 🙂 a po co kopać samego siebie? 😉
Kochani moi, życzę Wam wszystkim spokoju, zdrowego rozsądku, wyważenia i szacunku – dla siebie i dla innych. Jeśli coś Was wkurza, to zastanówcie się najpierw czy aby prawidłowo reagujecie. Jeśli ktoś robi coś, co według Was jest niewłaściwe, to zastanówcie się czy aby na pewno znacie sytuację od początku do końca. A jeśli macie nieodpartą chęć nawtykania komuś, zamieszania mu w życiu czy wyładowania własnych frustracji na kimś, to zróbcie sobie dobrej herbaty, idźcie na spacer, poodkurzajcie mieszkanie lub cokolwiek. Niech najpierw emocje opadną, bo może się okazać, że przez krótką chwilę zniszczyliście coś zupełnie niepotrzebnie. Zepsuć jest łatwo, z odbudowaniem znacznie gorzej…a czasem wręcz odbudować się nie da.
Każdemu z nas zdarza się skomentować życie innych, nie zaprzeczajcie, że nie. Każdy z nas w pewnych sytuacjach uważa, że wie lepiej jak ktoś inny powinien żyć, prawda? Ale czy mamy prawo osądzać innych? Tym bardziej, nie znając wszystkich szczegółów danej sytuacji? Czy mamy prawo obrażać i atakować? Pytania teoretycznie retoryczne. Tylko teoretycznie, niestety.
Jakże łatwo jest czasami zniszczyć więzi międzyludzkie bezmyślnymi słowami. Jakże trudno potem odbudować to, co się w ten sposób zniszczyło. Rzucamy jedno zdanie, potem drugie, trzecie… Adrenalina buzuje, musimy przecież być górą. Ja wiem lepiej! Jestem mądrzejszy, dojrzalszy! Naprawdę? Dojrzałość to nie jest wiek wpisany w dowodzie osobistym. Dojrzałość to nie jest macierzyństwo czy ojcostwo ani pozycja zawodowa. Dojrzałość to umiejętność rozmawiania i słuchania jednocześnie; to szacunek dla drugiego człowieka i jego wyborów; to widzenie czegoś więcej niż czubek własnego nosa… Dojrzały człowiek dyskutuje bez podnoszenia głosu, bez używania obelg, bez poniżania i obrażania. Pozwala drugiemu człowiekowi na inne poglądy i własny sposób na życie. Bo drugi człowiek ma prawo do życia w taki sposób jak jemu się podoba, a nie nam. My nie przeżyjemy za kogoś życia, a ktoś nie przeżyje naszego za nas.
Wszyscy mówimy o tolerancji, o szacunku, o tym jak bardzo tych wartości brakuje nam w życiu. Dlaczego jednak sami nie umiemy szanować i tolerować? Myślę, że umiemy ale tylko pod warunkiem, że inni żyją zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Nie jest tak?
Znam (hmmm…a może znałam?…) pewną kobietę. Bezpośrednia, dość apodyktyczna, nerwowa, z wiecznie zaciętą miną, nie wróżącą nic dobrego. Osoba niezbyt lubiana przez otoczenie, przez niektórych szczerze znienawidzona. Powiedziała kiedyś do mnie, że zdaje sobie sprawę jak ją ludzie odbierają, ale ma to gdzieś, nie zamierza się zmieniać, bo jest jaka jest i inni powinni ją taką akceptować. No cóż…Szacunkiem do innych nie można tego nazwać. Tym bardziej, że ta sama osoba uwielbia ingerować w życie innych, narzucać swoje zdanie, krytykować i obrażać. I swoje podejście argumentuje własnie dojrzałością 🙂 Czyż to nie jest hipokryzja? 🙂 Klasyczny przypadek filozofii Kalego: Kali ukraść krowę – dobrze. Kalemu ukraść krowę – źle.
Bądźmy dojrzali, szanujmy innych i siebie. Bo tak naprawdę to wtykając nos w nieswoje sprawy możemy sami sobie zrobić krzywdę, a paluszki wtykane między drzwi można sobie przytrzasnąć 😉 Staram się w życiu stosować metodę zdrowego rozsądku: kiedy jestem wkurzona (a dużo trzeba, aby wytracić mnie z równowagi), to nie wdaję się w dyskusję, nie piszę maili, nie wystukuję sms’ów. Czekam aż emocje opadną, bo w nerwach można palnąć coś, czego potem samemu się żałuje. Pomijam już sytuacje, że można napisać coś, co ktoś potem wykorzysta przeciwko nam. No i głupka, pieniacza i kogoś niezrównoważonego łatwo z siebie zrobić 🙂 a po co kopać samego siebie? 😉
Kochani moi, życzę Wam wszystkim spokoju, zdrowego rozsądku, wyważenia i szacunku – dla siebie i dla innych. Jeśli coś Was wkurza, to zastanówcie się najpierw czy aby prawidłowo reagujecie. Jeśli ktoś robi coś, co według Was jest niewłaściwe, to zastanówcie się czy aby na pewno znacie sytuację od początku do końca. A jeśli macie nieodpartą chęć nawtykania komuś, zamieszania mu w życiu czy wyładowania własnych frustracji na kimś, to zróbcie sobie dobrej herbaty, idźcie na spacer, poodkurzajcie mieszkanie lub cokolwiek. Niech najpierw emocje opadną, bo może się okazać, że przez krótką chwilę zniszczyliście coś zupełnie niepotrzebnie. Zepsuć jest łatwo, z odbudowaniem znacznie gorzej…a czasem wręcz odbudować się nie da.
Ano 🙂
Zgadzam się – choć nie zawsze się to udaje. Ja jestem człowiek cierpliwy i spokojny, "granicę" mam ustawioną daleko. Ale jeśli ktoś ją przekroczy… Wtedy przechodzi tornado, któremu nic nie stanie na drodze. W takich chwilach mogę wyjść na furiata, ale Ci, którzy mnie znają wiedzą, że musiał być powód. Oczywiście, pracuję nad tym, ale czasem zwyczajnie nie umiem nad sobą zapanować. Bo już za dużo się nagromadzi… A wtedy i odkurzenie mieszkania trzy razy nie pomoże.
Nie wtykam za to nosa w cudze życie. Owszem, zdarza mi się skomentować, proponuję pomoc, ale nie krytykuję, nie mówię innym, jak mają żyć. Sama się tego za dużo nasłuchałam i wiem, jakie to bywa deprymujące… Jak w końcu przestałam słuchać, co muszę i co wypada, a zaczęłam żyć tak, jak ja chcę, okazało się, że można być szczęśliwym i spokojnym człowiekiem, a nie wiecznie sfrustrowanym nerwusem 🙂
mogę tylko podpisać się obiema rękami pod tym co napisałaś 🙂 mam tak samo
nikt nie urodził się po to, aby zadowalać innych, każdy ma prawo do własnego życia
Małgosiu tak ujęłaś temat, że podpisuję się obiema rękoma…
No cóż, nie jestem ideałem, czasem pewnie kogoś obraziłam niechcący, zawsze jednak przepraszam…
Mimo że kilka osób sprawiło mi przykrość, nie żywię do Nich niechęci… Czy ja jestem Małgosiu naiwna?
Czasem też mam poważną, zadumaną minę, nie można mieć przecież cały czas banana, chociaż lubię się uśmiechać…
To ja też chyba jestem naiwna, bo uważam, że nawet po burzy można usiąść i rzeczowo porozmawiać. I przede wszystkim ROZMAWIAĆ, a nie wygłaszać monolog bez dania szansy skorygowania faktów. Od lat izoluje się przed takimi ludźmi i zaczynam żałować, że nie robiłam tego wcześniej.
Życie plata nam rózne" figle". Też doswiadczyłam wiele zawiści ludzkiej ale też i wiele dobrego. Nie mogę więc narzekać , że źle mi sie dzieje w życiu. Jedno wiem na pewno! NIE WOLNO OCENIAĆ LUDZI JESLI SIĘ ICH NIE POZNA LEPIEJ! – i tak jak napisałaś Gosia, jeśli sie nie pozna szczegółów danej sytuacji. Czasem (ja tak miałam) na pierwszy rzut oka osoba nie podoba mi się, ale przecież nie wiem dlaczego jest taka a nie inna?. Ja też nie należę do osób wylewnych i często mam "poważną" minę (no chyba, ze w kręgu znanym). Mnie tez ludzie odbierają różnie ale jesli komus "przypadnę do gustu" to przynajmniej mam nadzieję , że polubi mnie taką , jaką jestem. 🙂
Dorciu, ja powtarzam tak: nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie na siłę lubić. Chętnie wysłucham co ktoś ma do powiedzenia, bo często ludzie z boku widzą więcej. Jednak, kiedy ktoś mnie atakuje i narzuca swoje zdanie, to nie mamy o czym rozmawiać. 5 lat skończyłam już dość dawno i nie dam ustawić się po kątach.
Jak to mówi moja babcia "pilnuj dziecko swojego podwórka". Święta racja 🙂
mądrze babcia mówi 🙂
Święta prawda Małgosiu 🙂 Ja też trafiam na ludzi którzy chcą mi układać życie, ale jakoś nie zauważyłam żeby oprócz wtrącania służyli mi kiedykolwiek pomocą. Czasem zastanawiam się skąd oni na to biorą czas, ja jakoś na takie rzeczy go nie znajduję, a może bym znalazła po prostu mi go szkoda 🙂
twierdzą, że chcą pomóc, a robią więcej kłopotów niż przed ich pomocą :/
"uwielbiam" ludzi, którzy zawsze wszystko wiedzą lepiej i bardziej, którzy więcej przeszli, i zapewne więcej mają doświadczenia.. grr.. potrafią tym wszystko zniszczyć!
a wiesz co w tym jest "zabawne"? że niszczą tym samych siebie, bo inni stronią od nich, żeby nie narazić się na pouczania i ingerencje
Ja jestem dość zaborczą i upartą osobą, jednak nigdy nie narzucam innym jak mają żyć. I też nie cierpię kiedy ktoś mi na siłę narzuca swoje zdanie, nie mając żadnych argumentów, które mogłyby mnie do niego przekonać. Sama nie wtrącam się w życie innych i nie pozwalam na to, żeby ktokolwiek wtrącał się w moje. I dobrze mi się z tym żyje 🙂
Najgorzej, jak ktoś nie potrafi własnego życia poukładać, a pakuje się w cudze nie mając o nim zielonego pojęcia.
Też zdecydowanie nie jestem za wtrącaniem się w życie innych ludzi. Co sobie pomyślę to moje ale ja nie przeżyje życia za innych ani nie zmuszę na siłę kogoś by był szczęśliwy więc w sumie po co się wtrącać? Raczej bym nie chciała żeby ktoś miał do mnie pretensje, że przez mnie coś mu nie wyszło. Lepiej więc skupić się na sobie i swojej rodzinie a nie rozglądać się na boki:)
masz bardzo mądre podejście do życia
Masz rację, trzeba zachowywać się dojrzale. Ja dopiero niedawno tego się nauczyłam, bo swoim zachowaniem zniszczyłam kilka relacji… Niestety, tak bywa… Teraz najprawdopodobniej nie da się tego odbudować. Mądry Polak po szkodzie…
Asiu, ja myślę, że wszystko można naprawić, jeśli się tego bardzo chce. Ja nigdy nikogo ostatecznie nie przekreślam, bo ludzie mają prawo do błędów. Ważne, żeby wyciągać z nich wnioski.
Masz rację Małgosiu, ja wyznaje zasadę, że się nie wtrącam, przynajmniej się staram. Bywały momenty w moim życiu, że zwróciłam komuś uwagę w dobrej wierze, nie chcąc zaszkodzić a i tak oberwałam potem ja. Teraz czasami po prostu milczę, no chyba że coś lub ktoś mocno przesadzi. Uważam, że każdy z nas popełnia błędy, najważniejsze to jest zrozumieć i chcieć to naprawić. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Marzenko, to już nawet nie chodzi o zwrócenie uwagi, ale o wredne ataki. Ktoś nie wie, nie widział, niewiele słyszał, ale sieje ferment. Krzykiem, obelgami próbuje narzucić swój pogląd. Czas pokaże, kto miał racje, a kto się wygłupił, jednak niesmak pozostanie.
Pozdrawiam cieplutko 🙂
Swięta racja . I sama o sobie nie mogę do końca powiedzieć, że kiedyś tam komuś czegoś złego nie zrobiłam , czy powiedziałam. Nie pamiętam teraz . W każdym razie, dobrze, gdy wydarzy sie już coś nie tak, możemy przeanalizować i powiedzieć , że zrobiliśmy źle. I dobrze, gdy błąd można naprawić. Gorzej, gdy już się nie da. Czasami jest to dla nas nauczka i potem pilnujemy się , by następny raz, nie popełnić podobnego głupstwa
jak Cię znam, a trochę Cię już znam, to jesteś ostatnią osobą, która sprawiłaby komuś przykrość jakąkolwiek 🙂
Gośka, czasami niechcący nawet 🙂