Smaki dzieciństwa. Na początku pomyślałam o oranżadzie w woreczku, gumie donald czy lodach kupowanych w sklepiku pod domem, u sąsiada z dwoma zębami. Ale tak naprawdę są to smaki, które pamiętają wszyscy z pokolenia lat 80-tych. Po głębszym zastanowieniu doszłam jednak do wniosku, że to nie to. To nie te smaki sprawiały, że dzieciństwo było piękne. To nie one przywołują wspomnienia. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że większość smaków, które kojarzę z dzieciństwa nierozerwalnie wiążą się z moim tatą. I to nie koniecznie są moje ulubione smaki… Boczek, który tata układał na kanapki, a później kroił na tak maleńkie kawałki, żeby dało się to przełnąć bez gryzienia (nienawidziłam tego). Sosy… musztardowy i chrzanowy, których nikt nie potrafi podrobić… Barszcz biały – nie jadłam lepszego… Kurczak z rożna ze skórką, która tak pysznie chrupała, podawany na każdy niedzielny obiad, koniecznie przy akompaniamencie “Koncertu życzeń”…Szkoda, że tych smaków nie uda mi się już poczuć… Dobrze, że są wspomnienia
Tę opowieść przesłała mi Yagoda i właśnie do niej wysyłam książkę – nagrodę. Bardzo Wam dziękuję za WSZYSTKIE opowieści. Każda z nich pozostanie w mojej skrzynce mailowej pewnie jeszcze długo 🙂