Pewnie nie powinnam się przyznawać, ale zaszalałyśmy i spróbowałyśmy kilku pysznych deserów. Zaczęłyśmy od wegańskiego sernika z…orzechów nerkowca. Sernik był delikatnie zielony dzięki matcha, czyli sproszkowanej zielonej herbacie. Smak naprawdę cudowny! Porównać go można do smaku tradycyjnego sernika z dobrej jakości twarogu. Gdybym nie wiedziała z czego jest zrobiony, to nie wpadłabym na to, że to orzech.
Po serniku przyszła kolej na praliny, a potem kawę. Ja wybrałam matcha latte, czyli zieloną herbatę matcha podaną w formie latte. Grażyna natomiast wybrała dyniową latte. Obie kawy-bez kawy, jak je określam, były pyszne. Właśnie dyniowa latte zmobilizowała mnie do zrobienia w domu syropu z dyni – niebawem podzielę się z Wami moim przepisem.
Nasze słodkie imieninowe szaleństwo zakończyłyśmy ptasim mleczkiem z chia. Był to dość ciekawy deser, który polecam Wam do spróbowania. Między dwiema warstwami czekoladowej galaretki (do przygotowania jej użyto nie żelatyny lecz agaru) słodka masa z nasionami chia. I wiecie co? po tym szaleństwie stwierdziłyśmy, że więcej nie zmieścimy 😉
Ale À Nouche urzeka nie tylko smakami. Jest to niewielki lokal o bardzo ciepłym i klimatycznym wystroju. Idealne miejsce nie tylko dla wielbicieli wegańskich przysmaków, ale także dla osób lubiących ciszę i spokój, bez zgiełku i hałasu. My miałyśmy okazję poznać właścicielkę tego smacznego miejsca, panią Irinę, z pochodzenia Ormiankę. Rozmawiałyśmy na temat tego, jak przygotowywane są potrawy w À Nouche, czym kieruje się dobierając smaki i które z nich pochodzą z jej rodzinnej Armenii. To było naprawdę sympatyczne i smaczne popołudnie 🙂