Sprawnie podpisaliśmy umowę, a pani Ewelina obfotografowała mieszkanie. Kiedy zobaczyłam je potem na stronie internetowej biura, to byłam zaskoczona. No cóż…nie wiedziałam, że mam takie fajne mieszkanie! Nie przesadzam. Na zdjęciach był praktycznie każdy zakątek, każde pomieszczenie w kilku ujęciach, a wszystko odpowiednio doświetlone. Opis też brzmiał zachęcająco. Cel, czyli czas sprzedaży i cena, został osiągnięty precyzyjnie. Oglądających przewinęło się sporo i niektóre sytuacje były śmieszne lub żenujące. Na przykład małżeństwo, które dokładnie obejrzało całe mieszkanie, a nawet piwnicę i garaż, a następnie pan oświadczył, że oni szukają czegoś znacznie większego (prawie dwa razy większego…), ale chcieli zobaczyć jak wygląda mieszkanie z tarasem. Bez komentarza.
Historia poszukiwania domu idealnego, czyli jak mieszczuch trafił na wieś
925
Uważni czytelnicy wiedzą, że przeprowadziłam się niedawno. Z miasta na wieś, gdzie przysłowiowy diabeł mówi przysłowiowe dobranoc. I choć niektórym trudno zrozumieć tę decyzję, to ja jestem przeszczęśliwa. Spokój, cisza, zero wścibskich sąsiadów. Śniadania będzie można jadać w szlafroku przed domem i nikt mi z sąsiedniego bloku nie zagląda…w talerz. Jasne, takie życie to nie tylko sielanka. Tutaj życie jest bardziej “surowe”, samemu trzeba troszczyć się o to, co mieszkając w bloku było na głowie zarządcy. Każdy jednak ma swoje marzenia, prawda?
Pomysł od powstania do realizacji dojrzewał rok. W tym czasie trzeba było sprzedać mieszkanie i znaleźć miejsce na nowe życie. Jak się okazało nic nie było proste, ale z pomocą odpowiednich ludzi udało się. Od początku wiedziałam, że nie wystawię mieszkania na sprzedaż samodzielnie. Żyjemy w takich czasach, że wycieczki zupełnie nieznanych ludzi nie wchodziły w grę. Należało znaleźć odpowiednie biuro nieruchomości, które najpierw przygotuje ofertę sprzedaży, a potem zajmie się prezentacją i kontaktem z potencjalnymi zainteresowanymi. Pocztą pantoflową polecono mi biuro Moder Nieruchomości.
Równolegle do poszukiwania chętnego na mieszkanie, szukałam nowego domu. Na początku miał to być faktycznie całkiem nowy dom, jednak po kilku miesiącach stwierdziłam, że to finansowe samobójstwo i początek choroby nerwicowej. Każdy deweloper (mniejszy czy większy) obiecywał cuda, które okazywały się gruszkami na wierzbie. Ostatecznie, po wizycie na budowie, kiedy wylane fundamenty nie odpowiadały deklaracjom, powiedziałam dość!. Dziękowałam opatrzności, że do tego momentu nie wpłaciłam żadnych pieniędzy, które związałyby mnie z firmą. Nie chcę się tutaj rozwodzić nad szczegółami, ale wtedy byłam już pewna, że kupiłabym coś, co będzie wymagało poprawek, nieskończonej ilości reklamacji etc. To już przerabiałam, kiedy kupiłam mieszkanie. Stanęło na tym, że trzeba szukać domu z drugiej ręki.
Poszukiwania domu rozpoczęłam od przeglądania ogłoszeń. To był barwny przekrój ludzkich charakterów. Ileż tam cwaniaczków chcących za duże pieniądze sprzedać ruiny po babci. Ile nowobogackich pseudorezydencji za przesadzone pieniądze. Wśród tego wszystkiego garstka ładnych domów, z dużym potencjałem i za rozsądne pieniądze. W zasadzie chyba 90% wystawionych ofert kierowało do któregoś z lokalnych biur nieruchomości. W taki sposób trafiłam do biura (nazwijmy je) X. Bardzo duża działka, duży dom do średniego remontu, niewiele zdjęć, ale zapowiadało się ciekawie. Po ponad tygodniu pani z biura X raczyłam odebrać telefon, bo na maile nie odpowiadał nikt. Rozmowa była krótka, bo pierwsze co, to pani spytała czy jestem rolnikiem. Nie jestem. Nie mamy więc o czym rozmawiać, bo dom stoi na działce rolnej o powierzchni takiej, że tylko rolnik może ją nabyć. Szkoda tylko, że takiej informacji nie było na stronie… Podziękowałam i zanotowałam sobie w głowie, żeby wszystkie oferty tego biura od razu odrzucać. Po kilku dniach okazało się, że ustawa o obrocie ziemią (czy jak to się zwie) dopuszcza mimo wszystko zakup pod pewnymi warunkami. Pani tego albo nie wiedziała, albo nie zależało jej na sprzedaży.
Wtedy zapadła decyzja, że i szukanie domu powierzymy pani Ewelinie. Przy jej pomocy (po przejrzeniu wielu ofert i odwiedzenia wielu domów) trafiłam do domu, który mnie urzekł. Wymagał remontu dachu i zrobienia izolacji, ale uważałam, że warto. No i zaczęły się schody. Nagle sprzedający zaczęli wynajdywać przedziwne problemy. A to szerszenie na strychu, a to nornice i krety, a to smród z okolicznych kurników, a to… Sprzedawali dom w imieniu córki i tak naprawdę sprzedać go nie chcieli. Niby wydawało się, ze doszliśmy do porozumienia, ale kiedy przyszło do podpisywania umowy przedwstępnej, to po drugim podejściu po prostu zagotowało się we mnie. To ja mam prosić, żeby ktoś sprzedał mi coś, co – teoretycznie – chce sprzedać?? Nie chcę się wdawać w szczegóły, ale to był naprawdę cyrk. No i pośrednik sprzedających podchodził do potencjalnej transakcji z bardzo lekceważący sposób.
No i zupełnie przypadkiem zobaczyłam TEN DOM! Bardzo skromny, stary, ale w dobrym stanie technicznym. W zasadzie wymaga niewielkiego odświeżenia i adaptacji poddasza. No i na dużej, przylegającej do lasu, działce. Poprzednia właścicielka ujęła mnie od wejścia. Od razu wiedziałam, że tego szukałam. Załatwienie formalności to już była prosta i szybka sprawa dzięki pani Ewelinie. Błyskawiczny przepływ informacji, doskonale przygotowane dokumenty, bezproblemowy kontakt. Asystowanie przy podpisaniu aktu notarialnego przypadło panu Sławkowi, gdyż pani Ewelina była akuratna zwolnieniu lekarskim. I tutaj muszę przyznać, że było troszkę nerwowo, żeby zgrać terminy, ale pan Sławek, człowiek o żelaznych nerwach, stanął na wysokości zadania. Udało się zdążyć ze wszystkim w odpowiednim czasie. Bez fachowej pomocy byłoby to raczej trudne, o ile nie niemożliwe.
To nie jest wpis sponsorowany, nikt mnie o niego nie prosił, ani mi nie zapłacił. Uważam jednak, że warto pokazywać takie firmy, które za swój cel mają również dobro klienta. W Moder Nieruchomości nie ma ustaleń “na buzię”, bo na wszystko jest dokument. Nikt nie przyprowadzi klienta bez uprzedniego sprawdzenia jego tożsamości i spisania odpowiedniej umowy. Przy zlecaniu sprzedaży mieszkania musiałam pokazać wszystkie dokumenty, a pani Ewelina skrupulatnie je sprawdziła u źródła. Dbała tym samym nie tylko o moje, sprzedającego, interesy, ale także o interesy kupującego. To tylko teoretycznie wydaje się koniecznością i czymś normalnym. Widziałam już dokument przekazany przez innego pośrednika, który zawierał błędy… Wiem, że gdyby nie pani Ewelina, to założony cel, czyli sprzedaż mieszkania i kupno domu w jednym czasie, nie byłby możliwy do zrealizowania. Wielkim plusem jest to, że to właśnie biuro załatwia wszystkie formalności związane z kupnem czy sprzedażą, łącznie z przerejestrowaniem licznika prądu. Za to wszystko, za ogromną cierpliwość i perfekcjonizm WIELKIE DZIĘKI! Moje marzenia spełniły się ? Teraz mogę skupić się na remoncie domu i zagospodarowaniu wielkiej działki.
Subscribe
Login
0 komentarzy
najnowszy