Thai Green Curry to potrawa, która przygotowywałyśmy drugiego dnia warsztatów u Jamie Olivera w Jamie’s Recipease w Londynie. Warsztaty rozpoczynały się o godzinie 12.00, więc my byłyśmy tak naprawdę świeżo po śniadaniu. Szczerze mówiąc obawiałam się, że nie za bardzo będę mieć apetyt. Pomyliłam się: zrobiłam się głodna bardzo szybko. Aromaty, które wydobywały się ze wszystkich składników curry dość mocno zaostrzyły nasze apetyty. Warsztaty prowadziła przesympatyczna Ibolya Olah wraz z nieodłącznym uśmiechem i wielką sympatią do uczestników warsztatów.
Każdy z nas miał swoje stanowisko i każdy sam od początku do końca przygotowywał swoje danie. Na początku Ibolya pokazała nam wszystkie składniki, opisała je. Nawet nie wiecie jak dużo można powiedzieć o pozornie zwyczajnej limonce czy papryczce chili 😉
Kiedy już wszystko wiedziałyśmy (teoretycznie), każdy zabrał się do pracy. Ibolya zaglądała do nas, pytała czy pomóc w czymś i każdego chwaliła jak dobrze sobie radzi 😉 Było to bardzo motywujące 😉 Zapachy unosiły się w powietrzu i czyniły nas coraz bardziej głodnymi.
Na koniec tego dnia warsztatów czekała na mnie niespodzianka. Niby spodziewałam się, że coś podobnego może nastąpić, bo dziewczyny wiedziały, że ten dzień to moje urodziny 🙂 Mimo to łezka poleciała, kiedy na stół wjechały cztery babeczki, a w jednej z nich paląca się świeczka 🙂 Ania, Karolina i Dominika złożyły mi życzenia i wyściskały mnie 🙂 To były jedne z najfajniejszych urodzin w moim życiu i pewnie nie szybko wydarzy się coś tak specjalnego, żeby je pobić 🙂
Samo studio kulinarne Jamie’s Recipease opiszę Wam w jednym z kolejnych wpisów. Jest to połączenie warsztatów kulinarnych z delikatesami i restauracją. Wokół jest zawsze sporo ludzi, którzy albo chcą coś kupić, albo zjeść, albo po prostu interesują ich warsztaty. Nie udało się nam spotkać samego Jamiego, ale zostałyśmy zaproszone na kawę do Fifteen, jednego z lokali Jamiego Olivera. Spotkała się tam z nami Laura Jones, bliska współpracownica Jamiego, która przekazał dla nas upominki 🙂 O tym też będziecie mogli przeczytać niebawem 🙂
Małgoś, to curry smakowało cudnie:) Oryginalne i zaskakujące smaki 🙂 Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś je razem zjemy 🙂 :**
następnym razem Ty gotujesz 🙂
A właśnie szukałam tego wpisu i nie mogłam znaleźć – czyli pierwszą część mam już za sobą – powiem jedno, już czuję się nakręcona na ciąg dalszy – wracam do części dwa 🙂
szkoda, ze nie było Cię za mną 🙂
O jak zazdroszczę tych warsztatów. Na pewno niebawem spróbuję curry z Twojego przepisu. I czekam na dalszą relację 🙂
zapraszam i życzę smacznego 🙂
Zazdroszczę! Uwielbiam Jamiego! Dzisiaj właśnie robię jego curry tikka masala z książki "Każdy może gotować". A Twój przepis też na pewno wykorzystam 🙂
polecam i życzę smacznego 🙂 u mnie gości bardzo często 🙂
Łooooo składniki mnie przerażają ale zgłodniałam szczerze. Bardzo się cieszę, że wyjazd się udał, że urodziny były udane. Zasłużyłaś !! :*
dlaczego Cię przerażają? 🙂 spokojnie możesz te najmniej dostępne pominąć, też wyjdzie pysznie 🙂
Bardzo gratuluję!! Cudna relacja i zazdraszczam pozytywnie:)
sama sobie zazdraszczam 😉 i żałuję że tak szybko minął ten cudny czas 🙂
Mówiłam Ci już wcześniej, że zazdroszczę Ci tego wyjazdu:-) Nie zjadłabym tylko tego ryżu z gałką…;-( No to dziewczyny fajną Ci niespodziankę zrobiły:-) A czy każdy może sobie na takie warsztaty pojechać? I ile taka przyjemność kosztuje? Wiesz może?:-)
Mówiłaś mówiłaś :)Zjadłabyś ten ryż, bo gałka jest niewyczuwalna 🙂
Takie warsztaty można sobie zafundować. Nie wiem jak to organizacyjnie wygląda, ale koszt jest około 50 funtów od osoby. Dokładnie musiałabyś szukać na stronie http://www.jamieoliver.com/recipease/lessons/
Polecam, choćby dla samej atmosfery 🙂
A jednak. Jeśli bardzo czegoś pragniemy to czasami się marzenie się spełnia. Ale nie wiadomo kiedy to nastąpi, więc należy marzyć cały czas. Widać Małgosiu, że właśnie teraz był Twój czas. Gratuluję z całego serca, bo to fajnie jeśli trafi się to takiej osobie jak Ty. Super. A do tego spędzić urodziny w takim miejscu to podwójna nagroda. Małgosiu, wszystkiego najlepszego i …., nie przestawaj marzyć.
Świetna relacja z tego dnia pobytu 🙂
Krysiu, ja też myślę w taki sposób: jednak się spełniają 🙂
Dziękuję za ciepłe słowa, miło je czytać 🙂
Zapraszam Cię na kolejne wpisy, bo zebrać wszystkie wrażenia w jednej relacji to byłoby niemożliwe albo po łebkach 🙂
Świetna fotorelacja i opis, z pewnością było to niezwykłe doświadczenia 🙂
to było niezwykłe doświadczenie 🙂 masz rację 🙂
To musiało być dla Ciebie niesamowite przeżycie 🙂
masz rację 🙂 było niesamowite, niewiarygodne i w ogóle super 🙂 ciężko wszystkie emocje opisać słowami 🙂
Małgosiu, wspaniała relacja! Zasłużyłaś na ten wyjazd i warsztaty. Przepis, no no brzmi zachęcająco.
Moc buziaków!!!
dziękuję, Basiu 🙂 zdzwonimy się, to opowiem ze szczegółami 🙂
Tylko pozazdrościć takich warsztatów )
sama sobie zazdroszczę ;)))
Z przyjemnościa wypróbuję ten przepis, choć u mnie nie specjalnie przepada syn z mężem za tajskim jedzeniem 🙂
nie jestem ekspertką w tajskim jedzeniu czy w żadnym innym egzotycznym 😉 ta potrawa zasmakowała mi, polecam ją 🙂 zapach i smak są nie do opisania 🙂
Czekałam na tę relację.Bardzo ciekawie spędziłaś czas.Marzę o takich warsztatach i nie przestanę , aż się moje marzenia spełnią.Pozdrawiam
Marzenia spełniają się. Przekonałam się o tym 🙂 życzę Ci z całego serca, aby i Twoje się ziściły :***
Od samego czytania i oglądania tych zdjęć poczułam zapach i aromat tego dania, przynajmniej go sobie wyobrażam 🙂 Musiało być cudnie, takie warsztaty na długo pozostaną w pamięci 🙂
w pamięci i na zdjęciach pozostaną na zawsze 🙂
Wspaniałe warsztaty i wspaniale to opisałaś, to danie bym spróbowała z chęcią. Szkoda tylko, że nie udało się Wam spotkać Jamiego 🙂
Jamie to już instytucja 🙂 zbudował tak wielką firmę, że zdziwiłabym się, gdyby w tym wszystkim znalazł czas, żeby osobiście sie z nami spotkać 🙂 Ale upominki od niego mamy 😉
I szkoda tylko, że tych zapachów nie czuję podczas czytania :))) Będziesz miała co wspominać :))
może kiedyś powstanie internet przewodzący również zapach 🙂
Mega zazdroszczę i aż zrobiłam się głodna, chociaż niedawno jadłam.
to wyobraź sobie jak my byłyśmy głodne, kiedy te wszystkie aromaty krążyły tam 🙂
A masz jakieś foto z Jamiem?:)
Tak jak wspomniałam we wpisie, nie udało się nam spotkać niestety. Kiedy zorientowałam się, ze Jamie Oliver to już w tej chwili wielkie przedsiębiorstwo, to nie było w tym nic dziwnego 🙂 Ale mam coś, co dostałyśmy w prezencie od niego 🙂
Swietna relacja i fantastyczne wspomnienia. Wiele mozna sie tam nauczyc i sprobowac niespotykanej i niecodziennej kuchni.
Przyjmij i ode mnie Malgosiu: spoznione, ale szczere zyczenia urodzinowe: duzo szczescia, milosci i duzo zdrowka, ktore jest najcenniejsze i najwazniejsze dla nas wszystkich:)
Pozdrawiam Cie serdecznie:)
Elu kochana, dziękuję :*